Mittwoch, 15. April 2015

To the outside: the dead leaves, they're on the lawn, before they died, had trees to hang their hope

żegnam się szitem, gratulacje dla mnie xd
ariwederczi 

---

Witaj Frankie,

pamiętasz, jak kiedyś opowiadałeś mi jak lubisz listy? Jest coś takiego w słowie zapisanym na papierze, że wydaje się być głębszym odbiciem duszy niż sms czy mail. Jest coś w tym fakcie, że ktoś odrzuca dla ciebie najprostsze wyjście i decyduje się skorzystać z pióra, mimo że wie, że być może ma za dużo do powiedzenia by wyjść z tego bez bolącego nadgarstka. Jest w tym coś, co sprawia że czujesz się doceniony. Może troche winny, przez ten nadgarstek.

W głębi duszy jesteś 50 letnią starą panną, która mogłaby pić herbatę z filiżanek w kwiatki, z tą różnicą, że z psami zamiast kotów. Stare panny też nie umieją śpiewać, jak ty. Chociaż uważam, że twoj śpiew ma w sobie coś pięknego, wyjątkowego i bardzo mocno emocjonalnego. I piszesz zdecydowanie lepszą poezję, niż one mogłyby zamarzyć.

Cóż, troche sam jesteś poezją.

Ten list będzie pełen stwierdzeń, Frankie, dlatego że zazwyczaj tak o tobie myślę. Obserwuję cię, rozmyślam na twój temat, a potem stawiam zdanie. Kiedy nie jestem czegoś pewien, próbuję dojść do stwierdzenia tak długo aż jestem w stanie to zrobić. Właściwie, jest kilka rzeczy, których nigdy mi się nie udało. Powiedziałbym, że tylko jedna z nich ważna, gdyby nie fakt, że wszystko na twój temat jest dla mnie ważne.

Powinienem pisać do ciebie z dużej litery, ale wygląda to i czuje się tak nienaturalnie, jak nigdy nie chciałbym przy tobie być.

Zresztą, nie sądze, byś kiedykolwiek miał coś przeciw temu. Jesteś zawsze trochę piętnastoletnim dzieciakiem w jeansach z dziurami na kolanach, który może na zewnątrz ma wszystko gdzieś, ale chciałby zmienić świat. Pewnie zmieniłbyś regułę, by nigdy więcej nic nie pisać dużą literą.

Niemcy by cię pokochali.

Wiesz, często zastanawiam się też nad tym, czy lubisz moje poczucie humoru. Czy lubisz ze mną rozmawiać. Czy myślisz o mnie tak często jak ja o tobie? To wszystko brzmi tak prosto i dziwnie, wypowiedziane na głos. Wiem, że nie przepadasz za moimi kwiecistymi metaforami - sam nie wiem, skąd się biorą i dlaczego są, ale mają tendencję do zmieniania mojego nastroju w cyniczny czarny humor. Wiem, że strasznie tego nie lubisz, jak i tego, kiedy zmieniam się w okropną drama queen.

Bo notuję w głowie wszystko o tobie, ale nie umiem zobaczyć w tobie tego, co odbija mnie.

Wiesz, że gdybyśmy się zobaczyli na żywo, prawdopodobnie byśmy się nie poznali? Widzimy się w lustrach i na zdjęciach, ale jak naprawdę, zobaczyć siebie z obiektywnej strony? Dlatego lepiej, że nie widzimy. Dlatego nie możemy się zobaczyć.

Wszechświat ma swoje ustalone prawa i myślę, że przestawienie choć jednej jego kosteczki mogłoby go zawalić. Jak śmierć kogoś mocno potrzebnego światu.

Mój nadgarstek już zaczyna boleć.

Pisałem wcześniej o tych rzeczach, których nigdy nie zdołałem do końca rozwiązać i umiejscowić. Na początku nie chciałem o nich pisać, ale cóż, czy ma to teraz jakiekolwiek znaczenie? Kiedy piszesz list nie możesz już niczego cofnąć. Nawet jeśli chciałbyś zmazać swoje słowa, i tak będzie po nich ślad.

Gdybym chciał przepisywać ten list, nigdy nie byłby już czymś, co chciałem przekazać.

Lubię otwarte zakończenia. Wiem, jak denerwują ciebie, ale jest w nich miejsce na interpretacje, na swoje właśne przemyślenia – jak w muzyce.

Jesteś uciekinierem, Frankie, wszyscy jesteśmy. Uciekamy przed problemami, tym co nas przerasta i przede wszystkim przed sobą. Nawet ktoś kto jest uosobieniem perfekcji (śmieszna rzecz, ta perfekcja, tak przy okazji. Bardzo paradoksalna, kiedy składają się na nią nawet wady i niedoskonałości) znajdzie ciemność w swojej duszy. Ponieważ każdy z nas, gdzieś w głębi, ją ma. Jest schowana, daleko, może nawet nie wiemy, że jest. Może znajdujemy ją przypadkiem, przelotnie, nie rejestrując, że to zrobiliśmy.

Uciekłbyś ze mną, kocie?

Czuję, jak się zapadam, jak się rozpadam. Może wszechświat zaczyna już się zmieniać, może wszystko upadnie, wymaże się i zniknie. A jeśli tego wszystkiego nigdy nie było, jakie to w końcu ma znaczenie?

Ponieważ, widzisz, Frankie, nigdy się nie dowiesz, czego nie zawarłem w tym liście. O czym zacząłem pisać i o czym skończę. O tym, jak wiele nocy minęło mi nieprzespanych, o jednej rzeczy której nie umiałem zarejestrować, której nie umiałem dostrzeć. Ponieważ odbijała mnie, odbijała mnie w tylu względach w których nie można zobaczyć samego siebie, przez pryzmat kogoś innego. Kogoś jak ty.

I nienawidzę siebie za to, że nienawidzę siebie na tyle, że zdałem sobie sprawę, że mogą być dwa powody dla których tego nie widzę.

Problem jest taki, że
                czy cokolwiek ma jeszcze znaczenie
  i czy kogokolwiek obchodzi wszechświat, który być może nigdy nie istniał

skoro nigdy już tego nie przeczytasz


Gerard

1 Kommentar:

  1. trochę boli. ale boli głównie dlatego, że czytając słowa Gerarda czuję się, jakby ktoś przelał na papier/klawiaturę wszystko to, co od jakiegoś czasu siedzi mi w głowie, z czym nie mogę sobie w żaden sposób poradzić. to przyjemny ból. minęło wiele czasu, od kiedy ostatni raz zatrzymałam się nad jakimś frerardem. bo niby to było dawno i nie prawda, bo niby z tego wyrosłam. ale widzę, że często właśnie w tego typu fanfickach odnajduję siebie. swoje własne myśli i słowa. to zawsze będzie aktualne. ładny fick. lekki, ale skłonił mnie do myślenia, szczególnie ostatnie linijki. przeniosłaś mnie tym tekstem dwa lata wstecz, kiedy wszystko było lepiej. dziękuję ;)

    AntwortenLöschen